„Grease”: recenzja THR z 1978 r

Film muzyczny „Grease” został wydany w 1978 roku, z udziałem Johna Travolty i Olivii Newton-John. W momencie premiery krytycy mieli różne opinie na temat filmu. Recenzja The Hollywood Reporter była w większości pozytywna.

Film chwalono za świetne walory realizacyjne, chwytliwą muzykę i „zaraźliwą” energię. Kostiumy, scenografia i choreografia były elementami wyróżniającymi się. W recenzji zwrócono również uwagę na utalentowane kreacje Travolty i Newtona-Johna, a także mocną obsadę drugoplanową.

W recenzji podkreślono również beztroskę filmu, argumentując, że „działa najlepiej, gdy traktuje się lekko”. Zauważono, że ton ten był równoważony momentami dramatyzmu i wzruszenia, szczególnie w romantycznych scenach między Travoltą a Newtonem-Johnem. W recenzji stwierdzono, że „Grease” był przyjemnym i bardzo zabawnym filmem.

„Grease to czysta nostalgia i czysta radość. To film, który chciałbym oglądać w kółko” — użytkownik Reddit, adepo82

Ogólnie rzecz biorąc, recenzja „Grease” w The Hollywood Reporter była w większości pozytywna. Chwalił walory produkcyjne, muzykę i występy, a także równowagę między elementami lekkimi i dramatycznymi. Stwierdzono, że film był przyjemny i bardzo zabawny film.

'Grease'

'Smar'

16 czerwca 1978 roku John Travolta i Olivia Newton-John zatańczyli drogę do kin. 110-minutowa adaptacja Grease, wyreżyserowana przez Randala Kleisera, stała się hitem lata i stałym elementem programu telewizyjnego. Oryginalna recenzja filmu The Hollywood Reporter znajduje się poniżej.

Jeśli myślisz, że Gorączka sobotniej nocy ma wszystko, poczekaj, aż zobaczysz Smar . Ta przebogata produkcja Roberta Stigwooda / Allana Carra, oparta na wieloletnim musicalu Jima Jacobsa / Warrena Caseya, pulsuje rytmami lat 50., ale ma klimat teraźniejszości. Chociaż nie mogę rościć sobie pretensji do żadnej specjalnej wiedzy na temat takich tańców jak Jitterbug i inne, ich rytm będzie natychmiast rozpoznawalny przez dzisiejszych wielbicieli disco. Smar jest jak amerykańskie graffiti w wypełnianiu luki pokoleniowej poprzez wynik Top 40 i fabułę, która odgrywa naiwność bardziej niewinnej epoki (która nadal była uważana za bardzo niebezpieczną przez starszych, którzy byli zgorszeni Elvisem the Pelvis).

W filmie dominuje John Travolta, w efekcie powtarzając jego Gorączka wydajność, ale ponownie demonstrując, że jest szczególnie charyzmatyczną osobowością ekranową. Pod pomysłowym nadzorem choreografki Patricii Birch jego taniec jest tym razem lepszy. Podobnie jak jego śpiew, często w tandemie z Olivią Newton-John. Ale to są plusy zupełnie poza wilczym uśmiechem, tłustą fryzurą dziecięcą i atmosferą łatwej uprzejmości, która inwestuje w jego osobowość. Travolta jest obecny, podobnie jak Brando, Dean i Presley w ich czasach. I w Smar , jego twórcy wykorzystują go do maksimum.

Tylko nieco mniej blond blondynka o delikatnych rysach twarzy, Olivia Newton-John, już triumfuje w tym ogromnym, nowym świecie koncertów i płyt rockowych. Potrafi rozerwać dom na strzępy numerem takim jak „You're the One That I Want” (z Travoltą) i nadal emanować młodzieńczą niewinnością i wrażliwością, całkowicie zgodnymi z postacią, o którą została poproszona. Jest kimś w rodzaju Debbie Reynolds z lat 70. — a ja planuję dla niej tę samą kinową długowieczność, jeśli sobie tego życzy.

Fabuła nie jest dokładnie czym Smar chodzi o: W rzeczywistości jest to tylko aktualizacja tego musicalu z 1928 roku, Dobre wieści (jakby reżyserował zapomniany regisseur lat 30., Mark Sandrich). Licealista Travolta poznał Newton-John na wakacjach, zakochał się, a teraz, gdy wakacje się skończyły, spodziewa się, że już nigdy jej nie zobaczy. Ale po przechwalaniu się swoim podbojem swoim kumplom, odkrywa, że ​​została przeniesiona do jego szkoły. Choć w środku go boli, musi zachować swój wizerunek macho wśród swoich przyjaciół. Pierwsze nieporozumienie. Następnie wygrywa konkurs tańca w jej obecności z byłą łodzią miłości (Annette Charles). Drugie nieporozumienie. I tak się dzieje, dopóki Travolta, pobudzony miłością do dziewczyny, nie wygrywa wyścigu dragsterów na betonowym dnie rzeki w Los Angeles, a jego list torowy zostaje nagrodzony. Oliwia wpada mu w ramiona. Ten musical łączy więcej niż jedną lukę pokoleniową. Jego licealiści wydają się bardziej jak osoby, które porzuciły studia.

Ale to, co sprawia, że ​​działa, to jego młodzieńcza witalność, ogromna energia i wyobraźnia wydana na jego praktycznie od ściany do ściany piosenka i taniec. Patricia Birch, która stworzyła choreografię do oryginalnej broadwayowskiej produkcji, jest dosłownie niestrudzona w robieniu wszystkiego przed kamerą — w czym dołącza do niej młody Randal Kleiser, debiutujący jako reżyser w filmie fabularnym. Podczas gdy jego przebiegłość przypominała mi Sandricha — jak wtedy, gdy wtrąca Travoltę i Newtona-Johna w duecie w „Summer Dreams”, ale dla dwóch oddzielnych grup słuchaczy — jego żywiołowe ruchy kamery mają cały rozmach i styl Stanleya Donena w najlepszym wydaniu ( jak w Gra w piżamę . Najwyraźniej Kleiser to talent, który należy obserwować — i pielęgnować. Wizualne rytmy, które buduje, aby towarzyszyć piosenkom, wydają się wyłaniać z muzyki, a następnie przejmować kontrolę nad sobą (choć często dziwnie skracane, kończące się, zanim podniecenie, które generują, osiągnęło właściwy punkt kulminacyjny).

Z drugiej strony Kleiser, którego Peege I Portret Dziadka Doc być jednym z najbardziej poruszających filmów krótkometrażowych, jakie kiedykolwiek wyprodukowano, po raz kolejny udowadnia, że ​​jest niezwykle skuteczny w pracy z aktorami. Niezależnie od swoich gwiazd, jest biegły w manewrowaniu weteranami, takimi jak Eve Arden, Frankie Avalon, Joan Blondell i Edd Byrnes, a także stosunkowo nowicjuszami, takimi jak Stockard Channing, Jeff Conaway, Didi Conn i Jamie Donnelly. Ma talent do niewymuszonej stylizacji (jak w numerach „Greased Lightning” i „Beauty School Drop-Out”), ale potrafi też zachować niewymuszony naturalizm w swojej młodzieńczej obsadzie w czysto ekspozycyjnych fragmentach.

Smar wygląda wspaniale dzięki zwinnej pracy kamery Billa Butlera (z ujęciami, które często trwają zaledwie kilka sekund). Edycja Johna F. Burnetta w istotny sposób wpływa na ogólną dynamikę (i mogę jedynie stwierdzić, że decyzja o cofnięciu się do fabuły, zanim musical osiągnie punkt kulminacyjny, leżała poza jego prowincją). Scenariusz Bronte Woodard jest wystarczająco jasny, by nigdy nie traktować go zbyt poważnie. Ale podstawowa siła Smar to jego muzyka, oryginalna ścieżka dźwiękowa do programu, uzupełniona specjalnymi utworami Sha-Na-Na i piosenkami Johna Farrara i Louisa St. Johna, a wszystko to wzmocnione dźwiękiem Dolby. – Artur Rycerz

Często zadawane pytania

  • Q: Jaka była recenzja „Grease” w The Hollywood Reporter (THR) w 1978 roku? A: The Hollywood Reporter (THR) pochwalił wydanie „Grease” z 1978 roku, nazywając go „musicalem o gumie balonowej na wieki” i chwaląc jego energię, występy i chwytliwe melodie. Swoją recenzję zakończyli stwierdzeniem: „To fajny, często zabawny sposób na spędzenie czasu w kinie”.

Napisz Do Nas

Jeśli Szukasz Dobrego Śmiechu Lub Chcesz Zanurzyć Się W Świecie Historii Kina, Jest To Miejsce Dla Ciebie

Kontakt Z Nami